Resztki stodoły - jednak usuwamy.

Pewne rzeczy dochodzą do człowieka w odpowiednim momencie. Coś co wcześniej wydawało się być doskonałym pomysłem, zweryfikowane przez czas zmienia się i ewoluuje w nową wizję. Tym razem rzecz tyczy się balkonów, czyli resztek konstrukcji po stodole.

 

Jak, być może, pamiętacie, we wpisie "Rozbiórka szopy i chlewika" zachwycałem się jakie piękne zostały nam balkony po usunięciu murów i dachu zrujnowanej stodoły. Zachwyt minął. Zróbmy małą retrospekcję.

 

Na samym początku wyglądało to tak (stodoła to lewa strona zdjęcia):

Najpierw ucieliśmy jej kawałek dachu.

Rozebraliśy ściany z cegieł (na zdjęciu kupka po prawej).

I zostawiliśy konstrukcję z belek, która miała być wzorem do odtworzenia i podstawą dużego tarasu.

 

Konstrukcja, z miejscami przegniłych belek, była niestabilna i miała zostać całkowicie wymieniona a docelowo miała być podstawą dużego tarasu na wysokości pierwszego piętra, ale...

 

Ale 1. Taras będzie, tylko że krótszy - od ściany domu do 1m za pierwsze belki od ściany plus balkon na poddaszu.

Ale 2. Konstrukcja z belek zajmuje dużo miejsca, zasłania widok, wprowadza bałagan. 

Ale 3. Odtworzenie konstrukcji będzie kosztowne.

Ale 4. Położenie tak dużego tarasu będzie kosztowne.

 

Tak więc po krótkiej naradzie, stanęło na tym, że w niedzielę, którą miałem zamiar spędzić w domu, pojechałem do Gajówki. Na miejscu jeszcze raz przedyskutowałem sprawę sam ze sobą i ruszyłem czynić dzieło spustoszenia.

 

Najpierw zerwałem dechy podłogowe z piętra, następnie musiałem zrzucić dwie 6 metrowej długości belki na których te deski leżały.

Oj huknęły o ziemię aż się dom zatrząsł. Ale miałem radochę, choć przyznam też, trochę się bałem czy nie polecę razem z nimi.

 

Następnie odłączyłem belki łączące ścianę zewnętrzną konstrukcji z tymi bliżej domu i...

...jest jakby ładniej. Teraz tylko posprzątać, wyrównać teren i będzie można robić taras na dole i balkon na środku. 

Nie wiedząc, jak to się skończy, nagrałem filmik: